piątek, 14 stycznia 2011

Marzycielka z Ostendy - Eric-Emmanuel Schmitt

"- To ciekawe. Moje życie toczy się wśród książek, ale nigdy nie spotkałam pisarza.
Wystarczyło się rozejrzeć, by móc potwierdzić jej słowa. Tysiące woluminów piętrzyło się na półkach w salonie, napierając nawet na jadalnię. [...]
Chociaż nic nie sprawia mi takiej przyjemności jak przebywanie w otoczeniu zadrukowanego papieru, to jednak ta biblioteka, nie wiedzieć czemu, wprawiała mnie w zakłopotanie. Tomy wyglądały majestatycznie, oprawiono je w skórę lub płótno z precyzją i dbałością, tytuły i nazwiska autorów wytłoczono złoconymi literami. Książki różnej wielkości ułożono według porządku, który wskazywał na wyrobiony gust, a jednak..." s.13-14

"- Z wielkiej miłości nie da się wyleczyć." s.20

"Chociaż nic nie robiła, nie wydawała się bezczynna. Rozmaite emocje odbijały się w jej oczach, myśli spinały i rozprężały skórę na czole, usta powstrzymywały tysiące słów, które chciały się z nich wyrwać. Przepełniona bogatym życiem wewnętrznym Emma Van A. była rozdarta między stronicami otwartej powieści, którą trzymała na kolanach, i marzeniami, które zalewały ją, kiedy zwracała głowę ku zatoce. Odniosłem wrażenie, że widzę dwa statki, statek myśli i statek książki, które od czasu do czasu, kiedy opuszczała powieki, wpływały na te same wody, zlewające się w jedną falę. Po chwili jej statek wracał na wcześniej wytyczoną trasę. Czytała, by nie dryfować samotnie. Nie po to, by wypełnić wewnętrzną pustkę, ale by dać upust nazbyt wybujałej wyobraźni. Literatura była dla niej niczym upuszczanie krwi, pomagała zapobiec gorączce..." s.21

"Gerda miała rację. Emma żyła gdzie indziej, nie wśród nas. Czyż ułożenie jej głowy - pod kątem, z odchyloną ku górze twarzą, wątłą szyją - nie sprawiało wrażenia, że jej marzenia ważą zbyt dużo?
Właśnie od czasu tej rozmowy nazywałem ją w sekrecie marzycielką... marzycielką z Ostendy." s. 26-27

"Marzycielka z Ostendy"  Eric-Emmanuel Schmitt, wydawnictwo Zysk, 2009, stron: 315

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz