niedziela, 22 maja 2011

Strażnik marzeń - Mariusz Surmacz

Tytuł: Strażnik marzeń
Autor: Mariusz Surmacz
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2011
Stron: 284
Moja ocena: 4/6


"Dotąd prawie zawsze w ważnych momentach inni współdecydowali lub decydowali za mnie. Teraz wszystko zależy ode mnie, tylko ode mnie." s.23


"Dość tego, do cholery. Maxsie, rozklejasz się. Wiedziałeś, że nie będzie łatwo. Wiedziałeś, że będzie bolało. I boli. Boli jak diabli. Otrząśnij się, chłopie. Wyłaź z tej dziury, odpalaj motor i gnaj stąd. Tak, to miejsce nie jest dla mnie, ale czy gdzieś jest takie, gdzie nie dogonią mnie wspomnienia? Gdzie nie będę wciąż myślał, co teraz robisz, z kim i gdzie jesteś? Czy nie dzieje Ci się krzywda? Czy też tęsknisz, a może uciekasz, jak ja, w seks? Nie, wolę o tym nie myśleć. To jednak nie jest takie proste - nie myśleć. Nie mam przycisku "reset", czerwonego guzika. Ale przecież nie pamiętać o tobie, kochanie, byłoby większą męką, niż wspominać cię." s.26


"Szczęście, tak samo jak miłość, jest wszędzie wokół nas. Należy tylko poszukać go dla siebie. Każdy do tego dąży. Pragnie i poszukuje szczęścia. Można żyć nie będąc szczęśliwym. Można przyzwyczaić się do jego braku. Gdy jednak zazna się go choć na moment, gdy poczuje się jego zapach i smak, gdy pozna się jego barwy, życie się zmienia. Tym trudniej pogodzić się z jego stratą. Tym gorzej znosi się jego brak. Tym bardziej ceni się chwile, gdy było obecne w naszym życiu." s. 70

wtorek, 17 maja 2011

Ta, którą nigdy nie byłam

Autor: Majgull Axelsson
Tytuł: Ta, którą nigdy nie byłam
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Seria z miotłą
Rok wydania: 2008
Stron: 445
Moja ocena: 5/6

"Rzeczywiście tak było. Miałam to w genach.
A mimo to nigdy nie brałam pod uwagę, że mogłabym być szalona. Wręcz przeciwnie, zawsze byłam pewna, że nie mam w tym kierunku predyspozycji. Nie słyszę głosów i nie żyję w świecie pełnym znaków i tajnych przesłań, ja tylko zamykam czasem oczy i obserwuję Marie. Moje życie, choć przecież nie moje. Mój świat, który jest innym światem. Inna rzeczywistość, która czasem - ale tylko czasem! - bywa żywsza i prawdziwsza niż ta, w której ja sama żyję." s. 54

"Zrobiło się cicho. Tracimy siebie, pomyślałam. Teraz znów będziemy samotni. Potem usłyszałam swój własny głos.
- A mój sekret jest taki, że nie wiem, jak mam na imię.
Udało się. Wszystkie spojrzenia zwróciły się w moją stronę.
- Nie wiesz, jak masz na imię?
Per był naprawdę zdziwiony. Przygryzłam wargę. Muszę uważać. Nie powiedzieć za dużo.
- Mama nazywa mnie Mary, a tata Marie. Nigdy nie udało im się pogodzić w kwestii mojego imienia...
Anna wyglądała na przejętą.
- A w szkole? Jak tam cię nazywają?
Wzruszyłam ramionami.
- Jedni nauczyciele nazywają mnie Mary, a inni Marie.
Torsten zapytał przyciszonym głosem:
- A kim chcesz być? Mary czy Marie?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
- A czy to zależy od tego, czego chcę? - zapytałam i rzuciłam mu spojrzenie. - Czy imię człowieka nie powinno być czymś oczywistym?
Torsten wiercił obcasem w żwirze, właśnie miał odpowiedzieć, ale przerwał mu Sverker:
- To my będziemy cię nazywali MaryMarie..." s.114-115

"Marie stoi na peronie w Orebro i czeka na pociąg do Sztokholmu, wcisnęła ręce głęboko w kieszenie kurtki i wygląda na rozgniewaną. Uważa, że za dużo myślę o Sverkerze, sama chce sortować wspomnienia, przebierać w nich i niektóre odrzucać. Królowa zapomnienia. Królowa, która ma wszelkie powody po temu, by zapomnieć." s. 120

"Czasami usiłowałam przekonać siebie samą, że dokładnie wiem, co robię. Obojętność to najlepsza zemsta, a gdybym otwarcie okazała, jak bardzo jestem zazdrosna, straciłabym ostatnie resztki szacunku do swojej osoby. Niestety, nigdy nie udało mi się siebie samej przekonać. A przecież nie byłam tylko tchórzliwa. Nie tylko nie byłam w stanie. Nie wiedziałam raczej, jak i według jakiego prawa mogę czegoś od niego żądać.
Poza tym to był przecież Sverker. Ze wszystkim, co to oznaczało." s.150

"Sissela spoważniała.
- Wiesz, co myślę? - spytała
- Nie
Zgasiła niedopałek.
- Że niektóre kłopoty są cichsze od innych" s. 178

"Ja nie zrzędziłam. Nigdy. Obserwowałam go w milczeniu i nie mogłam się nadziwić. Rok po roku. Romans po romansie. Sverker naprawdę wierzył, że któregoś dnia spotka wielką miłość, kobietę, która stanie się światłem dla jego oczu i podporą dla jego rąk, istotę nadającą sens jego istnieniu, małą gosposię, która nosi w sobie całe jezioro akceptacji i nieustannie z niego czerpie, po to, by nawadniać jego uschnięty ogród." s. 182

"Czy z przyjaźnią jest tak jak z miłością: że ten, kto ma już przyjaciół, z łatwością zdobywa nowych, tak jak ten, którego kiedyś ktoś kochał, będzie też kochany przez innych?" s.201

"Wolność. Na co mi ona?
Po to by wieczorem czekać w parku na tą, którą nie jestem?" s. 221

"Sverker i ja nigdy nie szliśmy w jednym rytmie wzdłuż Drottninggatan w czwartkowy wieczór w październiku. Nie wiedzieliśmy nawet, że można tak zrobić. Od samego początku myśleliśmy, że małżeństwo zostało ustanowione po to, by dać człowiekowi innego człowieka, przed którym będzie miał sekrety" s. 222

"Chciałam być najlepsza. To była absolutna konieczność, musiałam być najlepsza ze wszystkich, żeby nie czuć się najgorsza" s.227

"Jednocześnie zaczęłam pogardzać Sverkerem, jego sentymentalizmem, łzami, frazesami o miłości. To nie są prawdziwe uczucia, jedynie rażące imitacje. Gdyby naprawdę mnie kochał, nie przerywałby mi, gdy tylko otworzę usta. Nie popchnąłby mnie na zlewozmywak, kiedy był w złym humorze i nie zostawiałby samej w domu wieczór po wieczorze, noc po nocy.
     Jednak nic nie mówiłam i nic nie robiłam. Nie odeszłam.
     Dlaczego?
     Ponieważ ten, kto nie ma siebie, musi mieć kogoś. Jakkolwiek by mu z nim było" s. 292

niedziela, 15 maja 2011

Tajemnica Sosnowego Dworku - Małgorzata J. Kursa

Tytuł: Tajemnica Sosnowego Dworku
Autor: Małgorzata J. Kursa
Wydawnictwo: Prozami
Rok wydania: 2010
Stron: 300
Moja ocena: 5/6

"- Ktoś powiedział, że córki to zemsta losu za młodość ojców" s. 43

"Ostatnio coraz częściej zdarzało mu się, że nie miał ochoty opuszczać domu. Szkoda mu było każdego dnia bez rodziny. Obserwowanie własnych dzieci sprawiało mu nieustającą radość. Z dumą pomyślał, że one nie będą musiały wstydzić się za ojca i zaczynać od zera. Zapewni im wszystko, pomoże zrealizować marzenia, ale nigdy nie dopuści, by stały się takie jak Rafał, jego tragicznie zmarły brat. Wiedział z własnego doświadczenia, że to, co przychodzi zbyt łatwo, budzi coraz większe apetyty i wymagania, ale, niestety, nie wobec siebie. Kochać to znaczy wymagać i tego będzie się trzymał, wychowując swoje dzieci" s. 85

"Inaczej się patrzy na świat i ludzi, kiedy się wie, że na śmierć też trzeba sobie zapracować" s. 160

"Trudno osądzać tych, co żyli w zupełnie innych czasach. Łatwo zapomnieć o okolicznościach..." s. 228